Mam nadzieję, że wytrwam w swoim postanowieniu i rzeczywiście już nie będę farbować włosów. Tak szczerze, to nie pamiętam jaki kolor ma moja czupryna. Wiele, wiele lat farbowania i rozjaśniania sprawiło, że zapomniałam jak to jest w rzeczywistości. Wiem jedynie, że kolor mi się nie podobał, był mysi. Być może uda mi się go polubić, gdy włosy będą w dobrej kondycji. Mam też nadzieję, że odrost mnie nie przerazi, że w ogóle cały proces zrastania przejdzie bez większego bólu :)
W celu przyciemnienia i zbliżenia koloru do naturalnego wybrałam się do fryzjerki. Mimo farbowania na kolor popielaty nadal dość mocno przebija ciepły, rudy odcień.
Na fotografii z przodu starałam się też pokazać jak wyglądają zakola. W aktualizacjach będę mogła sprawdzić czy stosowanie wcierki przynosi pożądane rezultaty.
Zanim zrobiłam zdjęcia nałożyłam na 30 min. maskę NaturVital z kilkoma kroplami olejku ze słodkich migdałów, umyłam balsamem z betuliną oraz nałożyłam serum wzmacniające Panten. Czuprynę wysuszyłam letnim i chłodnym nawiewem suszarki z jonizacją. Nie użyłam okrągłej szczotki do stylizacji. Włosy rozczesałam szczotką dopiero po wysuszeniu.
Ponieważ całkiem nieźle znam samą siebie, to zdaję sobie sprawę z tego, że mogę nie wytrwać w postanowieniu o niefarbowaniu. Jeśli tak miałoby się stać, to założyłam, że użyję hennę w kolorze jasnego brązu.
Rozważam też użycie henny bezbarwnej w celu uzyskania większej grubości włosa i nadania całości blasku. Ale to dopiero za jakiś czas.
:*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz